Myślisz, że karp w wannie to szczyt świątecznych absurdów? Otóż nie! W Australii Święty Mikołaj chodzi w szortach i pływa na desce surfingowej, a w Japonii świątecznym przysmakiem nie są pierogi a… kubełek z KFC! Okazuje się, że dwanaście potraw to tylko polska wersja świątecznego szaleństwa. Świat ma ich znacznie więcej. I wszystkie są równie piękne i co najważniejsze świąteczne. Zapraszamy do podróży po świątecznych tradycjach z najdalszych zakątków globu.
Boże Narodzenie obchodzone jest praktycznie wszędzie tam, gdzie ludzie lubią prezenty, jedzenie i pretekst do wieszania lampek wszędzie, gdzie się da. Można by pomyśleć, że skoro to to samo święto, to wszyscy obchodzą je podobnie tj. choinka, karp, kolędy i tradycyjne rodzinne spięcia o politykę przy stole. Otóż nie! Różnorodność świątecznych zwyczajów na świecie jest wręcz oszałamiająca. Jedni wieszają skarpety przy kominku, inni jedzą smażone kurczaki z KFC, a niektórzy rozładowują swoją frustrację bijąc kijem w papierowe renifery. To cudowne! Bo każda z tych tradycji, choćby wydawała się nam równie dziwna jak noszenie skarpet w sandałach, dla kogoś innego jest czymś tak normalnym jak dla Polaka spór o to, czy w barszczu powinny pływać uszka, czy nie powinny (spoiler: powinny).
Zachęcamy więc do wyruszenia w podróż po świątecznych obyczajach. Kto wie, być może odkryjecie coś, co sprawi, że Wasze święta staną się jeszcze bardziej… świąteczne?
Polska – tradycja pełna symboli
Zacznijmy od naszego podwórka. Polskie Boże Narodzenie to przede wszystkim Wigilia – wieczór tak obładowany symboliką, że gdyby symbole były kaloryczne, nikt by nie wstał od stołu o własnych siłach.
Mamy dwanaście potraw, które (jak twierdzą historycy i ciocie na rodzinnych spotkaniach) symbolizują dwunastu apostołów. Tylko, że nikt nigdy nie wyjaśnił, dlaczego każdy apostoł ma być reprezentowany przez grzybową, śledzia, kapustę, kompot i pierogi. Wiemy natomiast, że każdy Polak, który przeszedł przez Wigilię zgodnie ze sztuką, czuje się mniej więcej jak balon, który ktoś napompował o dwa podmuchy za dużo – pełny, okrągły i z lekką obawą, że ktoś za chwilę przyniesie serniczek.
Oprócz 12 potraw mamy także:
· wolne nakrycie – symboliczny talerz dla nieoczekiwanego gościa,
· opłatek – kawałek płatka chlebowego, którym dzielimy się, składając sobie życzenia,
· kolędowanie – tradycja, która przetrwała nawet erę telewizji i internetu, choć teraz kolędujemy głównie na YouTubie.
Co jest prawdziwie wyjątkowe w polskich świętach? Atmosfera. Polska Wigilia to mistrzostwo świata w tworzeniu ciepła, rodzinności i tego dziwnego uczucia, że choć połowa stołu kłóci się o recepturę na bigos, to jednak wszyscy jesteśmy razem.
Skandynawia – minimalizm, światło i hygge
Skandynawowie podchodzą do świąt jak do wszystkiego innego: z nordyckim spokojem, prostotą i przekonaniem, że jeśli coś jest białe, drewniane i naturalne, to jest dobre. I trzeba przyznać, że mają w tym odrobinę racji.
Ich świąteczne dekoracje to prawdziwa poezja minimalizmu. Żadnych krzyczących kolorów czy plastikowych reniferów świecących na czerwono jak dyskoteka lat 90. Same naturalne materiały: gałązki jodły, szyszki, świece, ręcznie robione ozdoby z lnu i wikliny. Wszystko utrzymane w kolorach: biały, beżowy, szary, jasnoszary, bardzo jasnoszary i „to nie jest biały, tylko broken white, nie widzisz różnicy?".
Ale najważniejsze to hygge. To słowo, które Duńczycy wymyślili, żeby opisać coś, czego nie da się przetłumaczyć, bo to nie jest ani przytulność, ani wygoda, ani atmosfera – to wszystko naraz plus pluszowe skarpety, gorąca czekolada i poczucie, że świat na zewnątrz może sobie wirować, ale Ty siedzisz w swetrze pod kocem i jest Ci dobrze. Hygge to świąteczna filozofia Skandynawii: mniej rzeczy, więcej chwil.
No i oczywiście jedzenie. Julebord to szwedzko-norwesko-duńska uczta. Stół zastawiony rybami, mięsami, ciasteczkami piernikowymi i wszystkim, co może sprawić, że człowiek poczuje się jak niedźwiedź przed snem zimowym.
Co możemy podkraść dla siebie? Świece. Mnóstwo świec. Ozdób mniej, światła więcej. Zamiast kupować kolejnego plastikowego Mikołaja z Chin, postaw trzy brzozowe gałązki w wazonie, obwiąż sznurkiem konopnym i masz instant-skandynawski klimat.
Niemcy – źródło wielu współczesnych zwyczajów (i jarmarków pełnych wina)
Niemcy to taka świąteczna fabryka tradycji, która przez ostatnie dwieście lat produkowała akcesoria, zwyczaje i smakołyki eksportowane później na cały świat. Dowód? Kalendarz adwentowy? Wymyślili Niemcy. Wieniec adwentowy? Również Niemcy. Choinka w salonie? Też Niemcy. Gdyby Boże Narodzenie miało patent, to taka firma byłaby zarejestrowana w Kolonii.
Ale najpiękniejsza niemiecka tradycja to Weihnachtsmärkte – jarmarki bożonarodzeniowe, które wyglądają jak scenografia filmowa. Drewniane budki pełne pierników, bombek, ręcznie rzeźbionych aniołków i koców z alpaki. W powietrzu unosi się zapach Glühweinu (grzane wino) i pieczonych kiełbasek. Ludzie w czapkach z pomponem i świątecznych szalikach spacerują, popijają, jedzą i kupują prezenty.
Co możemy podkraść dla siebie? Kalendarz adwentowy to genialna zabawa dla dzieci (i dorosłych – nie oszukujmy się, wszyscy uwielbiamy codzienne małe niespodzianki). Możesz kupić gotowy albo zrobić samemu: 24 papierowe koperty, w każdej małe zadanie, słodycz, życzenie czy obrazek.
Stany Zjednoczone – święta w stylu „big & bold"
Jeśli Europa reprezentuje stonowane święta, to Ameryka mówi: „hold my eggnog”. Dekoracje mają błyszczeć, świecić, migać, a najlepiej tańczyć do „Last Christmas”. Boże Narodzenie w USA to nie święto – to widowisko godne Broadwayu.
Lampki? Tak, ale nie dwa łańcuchy na choince. Cały dom musi być owinięty girlandami świetlnymi. Na dachu lądują sanie z reniferami w naturalnej wielkości. Na trawniku stoi dmuchany bałwan wyższy niż garaż. A w środku? Choinka, ale nie byle jaka. To musi być drzewo, które ledwo się mieści do salonu, przyozdobione setkami bombek, światełek i gwiazdą na czubku, którą montuje się przy użyciu drabiny i modlitwy. Pod drzewkiem góra prezentów. Amerykanie uwielbiają prezenty. Im więcej, tym lepiej. I każdy musi być opakowany jak dzieło sztuki. Najlepszym odzwierciedleniem amerykańskich świąt jest zdecydowanie film „W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju” a w szczególności fragment dotyczący oświetlenia domu:
(jesteśmy pewni, że początkowo film ten był kręcony jako produkcja dokumentalna).Co możemy podkraść dla siebie? Odwagę. Nie musimy owijać domu w trzy kilometry lampek, ale możemy nie bać celebracji świąt. Lampki na balkonie? Dmuchany bałwan na tarasie? Czemu nie?!
Japonia – święta jako czas radości i zabawy
Japonia nie jest krajem chrześcijańskim. Większość Japończyków nie chodzi do kościoła, nie zna kolęd na pamięć i nie wie, kim był Święty Mikołaj poza „wesołym brodaczem w czerwonym futrze". Ale czy to powstrzymuje Japonię przed obchodzeniem Bożego Narodzenia? Absolutnie nie.
Japońskie święta to fenomen kulturowy: wzięli zachodnie Boże Narodzenie, usunęli kontekst religijny, zostawili estetykę, dodali trochę własnego stylu i stworzyli coś, co można nazwać „świętami dla frajdy".
Jednak to co jest kulminacją wyjątkowości ich świąt to z pewnością kolacja wigilijna. W Polsce jemy dwanaście potraw. W Stanach indyka. A w Japonii? KFC. Tak, dobrze przeczytaliście. Smażony kurczak z Kentucky Fried Chicken stał się w Japonii oficjalną świąteczną tradycją. Jak do tego doszło? W latach 70. KFC przeprowadziło w Japonii kampanię „Kentucky for Christmas" i Japończycy, nie mając własnej tradycji świątecznego jedzenia, uznali, że kurczak brzmi rozsądnie. Teraz zamówienia na Boże Narodzenie trzeba składać kilka tygodni wcześniej, a kolejki przed restauracjami w Wigilię są dłuższe niż do najmodniejszej kawiarni w Shibuya.
Japończycy traktują także święta trochę jak „zimowe walentynki". Pary umawiają się na randki, wręczają sobie prezenty, spacerują wśród iluminacji. Romantyzm jest w cenie, a święta stają się pretekstem do spędzenia czasu z drugą połówką, a nie koniecznie z całą rodziną przy stole.
Co możemy podkraść dla siebie? Luz. Japończycy pokazują, że święta nie muszą być napięte, pełne presji. Można podejść do nich lekko, z humorem, z własnymi zasadami. Nie czujesz się na siłach do gotowania dwunastu potraw? Zamów coś z restauracji. Świat się nie zawali. Chcesz spędzić święta romantycznie we dwoje zamiast w tłumie rodziny? Nie ma problemu. Spędź te święta w taki sposób, aby były dla Ciebie wyjątkowe.
Meksyk – barwy, muzyka i piñaty
Meksykanie udowadniają, że do świąt nie potrzeba śniegu. Potrzeba za to muzyki, rodziny, jedzenia i piñaty (którą można rozbić kijem, wyładowując całoroczną frustrację).
Meksykańskie święta to Las Posadas. Dziewięć dni przed Wigilią rodziny i sąsiedzi odgrywają wędrówkę Maryi i Józefa szukających schronienia. Procesje przechodzą przez ulice, śpiewając kolędy, a na końcu wszyscy zbierają się na wspólnym świętowaniu z jedzeniem, muzyką i tańcem. To tradycja pełna wspólnotowości. Święta nie są tu zamknięte w czterech ścianach domu, ale rozlewają się na ulice.
Dekoracje? Papierowe gwiazdy zwane „piñatas", kolorowe girlandy, lampiony. Wszystko jaskrawe, żywe, pełne energii. A piñaty – te słynne papierowe figury wypełnione cukierkami – to obowiązkowy element dziecięcych (i dorosłych, nie łudźmy się) zabaw. Robi się je w kształcie gwiazd, osłów, reniferów, Mikołajów – czego dusza zapragnie.
I jedzenie! Tamales, pozole, ponche (gorący napój z owocami) – meksykańska kuchnia świąteczna to mieszanka smaków, aromatów i kalorii, która sprawi, że poczujesz się jak na najlepszej fiesty w życiu.
Co możemy podkraść dla siebie? Kolory. Polskie święta bywają piękne, ale czasem trochę... szare. Dodaj koloru! Zielone serwetki, czerwone obrusy, żółte świeczki. A jeśli masz dzieci to koniecznie postaw piñatę. To genialna zabawa: wieszamy piñatę na sznurku, dziecko dostaje kij i próbuje nim rozbić piñatę, w tym czasie wszyscy śpiewają, papier w końcu pęka i wszyscy rzucają się po cukierki. Prosty przepis na zabawę i wspomnienia.
Australia – grill i plaża zamiast śniegu
Australia to dowód, że święta mogą działać nawet wtedy, gdy za oknem jest 35 stopni Celsjusza, a zamiast śniegu masz piasek plaży wpadający wszędzie, nawet tam, gdzie być nie powinien.
Australijczycy obchodzą Boże Narodzenie latem. Wigilia? Na świeżym powietrzu, przy grillu, w ogrodzie albo na plaży. Zamiast pieczeni w piekarniku są krewetki z grilla. Zamiast gorącej zupy – zimne napoje i sałatki owocowe. Mikołaj przyjeżdża nie na saniach, ale na desce surfingowej (przynajmniej w wyobraźni dzieci i na pocztówkach).
Dekoracje bożonarodzeniowe kontrastują absurdalnie z otoczeniem: choinka w salonie, a za oknem palące słońce i kakadu wrzeszczące na drzewie. Ale Australijczycy się tym nie przejmują. Dla nich święta to czas, kiedy można: zjeść obiad na plaży, popływać w oceanie, grillować kiełbaski i cieszyć się, że Boże Narodzenie może być zupełnie inne niż w europejskich filmach.
Co możemy podkraść dla siebie? Elastyczność. Nie ma jednego „dobrego" sposobu na święta. Jeśli chcesz zrobić grilla w grudniu (jeśli masz ku temu techniczne możliwości), czemu nie? Jeśli chcesz spędzić Boże Narodzenie inaczej niż zwykle – na spacerze, w górach, nad jeziorem – śmiało. Tradycje są po to, żeby je tworzyć, zmieniać, dostosowywać. Święta to nie lista obowiązków do odhaczenia, tylko czas, który ma być dobry dla Ciebie i Twoich bliskich.
Świętuj po swojemu!
Jak widać, święta na świecie wyglądają równie różnorodnie jak ludzie, którzy je obchodzą. Jedni stawiają na tradycję, inni na luz. I wiecie co? Wszystkie te podejścia są dobre, bo najważniejsze w Bożym Narodzeniu nie jest to, czy zjadłeś karpia, indyka czy krewetkę z grilla. Nie liczy się to, czy świętujesz w wielkim domu czy wynajmowanej kawalerce. Święta nie dzieją się w przestrzeni – dzieją się między ludźmi. A atmosferę można stworzyć wszędzie, gdzie jest trochę chęci, garść lampek i dużo, dużo ciepła.
Więc niech te święta będą Wasze – z własnymi zasadami, tradycjami i własnym, niepowtarzalnym szaleństwem.